Witam, z 3 miesiące temu zaświeciła mi się kontrolka check engine. Odczuwalnie auto sprawowało się bez zarzutów, jeśli już to czasami delikatnie go przytykało na mocy. Po sprawdzeniu u mechanika wyskakiwał błąd za dużego ciśnienia paliwa. Jednak podczas rzeczywistego pomiaru ciśnienie było ok. Wymienili nawet na próbę pompę a błąd dalej nie znikał. Stwierdzono, że to zapewne czujnik ciśnienia i żeby jeszcze jeździć by nie potrzebnie nie pchać się w koszty. Dwa tygodnie temu pojechałem znowu by sprawdzić czy już coś siadło na tyle by to jednoznacznie zdiagnozować. Jednocześnie co raz wyraźniej dało się odczuć to przyduszenie podczas jazdy (chwilowy brak przyrostu mocy). Stwierdzono, ze albo czujnik ciśnienia paliwa albo od emisji spalin. Jednak auto na komputerze i podczas pomiarów zachowuje się książkowo. Zasugerowano, że nie ma co się póki co pchać w koszty. Dzisiaj w czasie jazdy gdy podjechałem pod światła zaczął na jałowym biegu bujać się na boki (jak kołyska) a obroty falowały 900-1000. Już prawie dojechałem do domu objawy się deczko nasilały i nagle wyskoczył błąd ESP, zaraz za nim hamulca ręcznego. Dojechałem do domu. Chciałem go odpalić na próbę czy w ogóle dojadę do mechanika a ten nie odpalił. To znaczy prawie wszedł na obroty ale słychać było paskudną próbę złapania obrotów przez silnik i znowu od razu powyskakiwało masę błędów. Jednym słowem masakra. Proszę o jakiekolwiek porady i sugestię bo nie mam pojęcia co robić.